Witam wszystkich bardzo cieplutko!
No jak, wypoczęte? Najedzone? Prezenty rozpakowane? Dzisiaj
na Wasze wypoczęte już mózgi chcę wlać nieco informacji zbędnych)))) Mowa
pójdzie o kosmetykach, które najlepiej ze wszystkich innych służyły mi w
miesiącu grudniu! Zapraszam do czytania!
Zacznę od włosów. Jako pierwsze przedstawię Wam maskę o
której dużo już można przeczytać na blogach, a w której i ja pokładałam nie
małe nadzieje. Jest Gęsta Maseczka Toskańska Planeta Organica. Maska faktycznie
jest bardzo gęsta, ma przyjemny zapach a co najważniejsze, to bardzo dobrze odżywia
moje włosy. Robią się one bardzo żywe, takie nawilżone, błyszczące i nawet
zadawalająco gładkie. Jak wiecie strasznie narzekam na to, że większość odżywek
i masek nie są w stanie zapewnić odpowiednie nawilżenie. Ten kosmetyk może i
nie spełnia moich oczekiwań w 100%, ale na dobre 80% na pewno))) bardzo polecam
tą maseczkę.
Nastepny hicior to słynne gumki Invisi Bobble. Mam je od
miesiąca i noszę jej cały czas: i na zajęciach i w domu i nawet do spania. Nie
plączą włosów, nie odgniatają oraz nie zmniejszają objętość kucyka. Mój must
have i polecam je każdej dziewczynie, która dba o swoje włosy, no i każdej,
która na razie nie dba)))
Następny ulubieniec to masełko do ust Nivea. Moje jest o
zapachu borówki. Bożę, co za zapach! Jest tak smakowity, że ja dosłownie ślinie
się gdy go otwieram. Właściwości pielęgnacyjne też są na bardzo dobrym
poziomie. Co prawda nieco mnie zniechęca parafina w składzie, ale na okres
mrozów i wiatrów jest jak najbardziej wskazana. No i opakowanie, choć jest bardzo
słodkie, dla mnie jest mało wygodne, zdecydowanie wolę sztyfty!
Bez tego ulubieńca nie wyobrażam już swojego życia! I
jest to oczywiste, że chodzi o pędzel do nakładania podkładu Hakuro H50. Jak ja
mogłam żyć bez tego pedzla! Nic tak precyzyjnie nie nakładało podkład jak moje
Hakuro! No i szybkość aplikacji jest fenomenalna, teraz mój poranny makijaż
zajmuje mi nie więcej niż 15 minut. Tak mnie zachwycił ten pędzelek, że zamierzam
napisać o nim oddzielny post.
No i możecie mi pogratulować! Zapowiada się na to, że
znalazłam idealny krem na dzień! Ale jeszcze za wcześnie na recenzję, bo mam
ten kremik tylko 3 tygodnie, ale zapowiada się bardzo dobrze. Mam na myśli krem
brzozowy z betuliną firmy Sylveco. Krem ma bardzo treściwą i tłustą konsystencję,
przez co daje bardzo fajne, głębokie nawilżenie. Co dla mnie jest nieco dziwne,
krem dzięki swojej tłustawo-klejącej się konsystencji bardzo dobrze trzyma
podkład. Trwałość znacznie wzrasta, a co mnie najbardziej zaskoczyło to fakt,
że skóra dłużej pozostaje matowa! Nie spodziewałam się że takie coś mogło mnie
spotkać. Zobaczymy jak będzie dalej, na pewno pod koniec stycznia napiszę pełną
recenzję tego kosmetyku.
A co Was najbardziej zauroczyło w grudniu?
No i na koniec moje spóźnione życzenia z okazji Bożego Narodzenia!
A więc, Moje Kochane Czytelniczki, życzę Wam dużo zdrówka, radości, spełnienia
marzeń, prawdziwej miłości, wiernych przyjaciół i życzliwych ludzi na drodze
życia! No i żeby Wam się nigdy nie nudziło na moim blogu))) Wszystkich mocno ściskam,
buziaczki, pa!!!!!!! Witam wszystkich bardzo cieplutko!
Moim wielkim odkryciem jest krem Kolastyna do cery suchej. Prześlicznie pachnie winogronami :)
OdpowiedzUsuńSylveco nie próbowałam, ale mam ten, więc nie wiem czy się skuszę :)
jak juz masz swoj ulubiony krem,ktory sprawdza sie, to nie ma co kombinowac i szkac niewiadomo czego!
OdpowiedzUsuńWłaśnie mi polecono ten krem brzozowy i też mam chęć go wypróbować!
OdpowiedzUsuńsuper kremik! jak najbardziej go polecam!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Sylveco :) Mam rokitnikowy i też go bardzo lubię. W tym m-cu odkryłam White Tree krem do twarzy z pyłem diamentowym i jestem szczerze zachwycona! I składem i działaniem.
OdpowiedzUsuń