Witam wszystkich bardzo cieplutko!
Ostatni wpis o włosowej tematyce pojawił się 2,5 miesiąca temu. W tym
czasie zdążyałam zużyć bardzo dobrą maskę emolintową z L’Oreala oraz przeciętny
szampon z Alverde. Teraz jestem w trakcie używania nowego duetu. I dzisiaj,
właśnie, chcę Wam przedstawić jeden z tych kosmetyków.
Odżywki Planeta Organica z serii Shea Butter są dość dobrze znane. Ja mam
wersję z 12% zawartością masła shea i jest ona przeznaczona dla odżywiania i odbudowy
włosów suchych i zniszczonych. Warto tu zatrzymać się przy idei samej serii. Ma
ona szczytne cele, bo wspiera uczciwy handel w Afryce, surowce są ekologicznie
przebadane i nie zawierają GMO.
Skład maski także bardzo do mnie przemawia. Nie znajdziemy tu żadnych
parabenów czy czynników szkodliwych. Natomiast są oleje: olej z baobabu, olej z
awokado; masło shea oraz ekstrakt z babobabu. Po przeanalizowaniu składu
zaobserwujemy, że pełno w nim składników o działaniu nawilżającym i
wygładzającym włosy.
Jak maska działa na moich wysokoporowatych włosach? Po pierwsze, ona
faktycznie działa. Zapewno spotykałyście się z kosmetykami, po użyciu których ciężko
było dopatrzeć się jakichkolwiek efektów. Ale nie w tym przypadku! Włosy po użyciu
odżywki Planeta Organica są dociążone, gładkie i błyszczące. Zero puchu i
niesfornych końcówek! Ponadto włosy nie wyglądają na oklapnięte czy
przetłuszczone.
Jedyne do czego mogę się przyczepić, to opakowanie. Plastyk jest dość
twardy, więc wydobycie odżywki jest utrudnione. Więc trzeba przekręcić butelkę
do góry nogami. I tu pojawia się kolejny problem. Ponieważ odżywka ma rzadką
konsystencję, może nam za dużo wylać się produktu. I tak źle i tak niedobrze!
Jeśli nie opanujemy jakąś technikę dozowania kosmetyku, to może okazać się, że
jego wydajność nie będzie zadowalająca.
Odzywkę możemy znaleść w licznych sklepach internetowych i cena regularna
wynosi ok. 11 zł. Gorąco polecam posiadaczkom włosów suchych i zniszczonych.
Napewno będziecie zadowolone, bo ja nie tak często faktycznie widzę efekt
działania odżywki, a w tym przypadku jest to mocno zauważalne.
Znacie afrykańską linię kosmetyków do włosów Planeta Organica? Macie swoich
ulubieńców? Czekam na Wasze komentarze!
Buziaczki, pa!!!!!
Nigdy jeszcze nie miałam kosmetyków z tej serii, ale strasznie mnie kuszą. ^^
OdpowiedzUsuńGorąco polecam!
UsuńPierwszy raz go widzę.
OdpowiedzUsuńCiesze się, że pokazałam Ci nowy kosmetyk :)
UsuńJa właśnie dzisiaj jestem po pierwszej wizycie na kuracji ProFiber.
OdpowiedzUsuńI jak Ci się podobało?
Usuńpierwszy raz widzę, ale mi się podoba. Chętnie przetestuję przy najbliższej okazji ;)
OdpowiedzUsuńGorąco polecam!
UsuńBrzmi ciekawie. Mam ostatnio przesuszone końce więc może się sprawdzić :D
OdpowiedzUsuńPolecam, myślę, że będziesz zadowolona!
Usuńuwielbiam planeta organica, akurat tego składu nie miałam ale miałam inne i wszystkie mi się sprawdziły :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że ta wersja również może się spodobać!
UsuńMam ich szampon, więc wiem o co chodzi z tym opakowaniem. Mimo to produkty są genialne!
OdpowiedzUsuńKosmetyki są genialne, mam ochotę na inne wersje i na szampon również!
UsuńJa ten balsam uwielbiam! Kupuję go przez internet na http://kosmetykiorientu.pl/balsamy/171-planeta-organica-balsam-do-suchych-i-zniszczonych-wlosow-odzywienie-i-regeneracja-maslo-shea-12.html i nie mam wątpliwości, że wart jest swojej ceny :) Naprawdę bardzo poprawia kondycję włosów, wydają się zdrowsze, nawilżone, zregenerowane. Trochę się bałam, że będzie obciążał moje włosy, zwłaszcza, że mają do tego tendencję, ale na szczęście nic takiego się nie stało – włosy są tak samo długo świeże, jakbym go nie stosowała. A lepiej się układają, są lśniące – ogólnie bardzo na plus jak dla mnie :)
OdpowiedzUsuń